Zaczynasz przygodę z nartami i nie wiesz, co kupić, co wypożyczyć, a czego lepiej w ogóle nie ruszać? Spokojnie ten poradnik powstał właśnie po to, by oszczędzić Ci nie tylko pieniędzy, ale też stresu przed pierwszym zjazdem (i pierwszym wejściem do sklepu sportowego). Jeśli myślisz, że żeby wyjechać na narty, musisz mieć pełen zestaw profesjonalnego sprzętu obalamy ten mit już na wstępie: na pierwsze narty nie musisz mieć wszystkiego własnego!
Wbrew temu, co sugerują katalogi i reklamy, większość początkujących narciarzy świetnie sobie radzi na wypożyczonym sprzęcie i w pożyczonych (albo budżetowych) ubraniach. Najgorsze, co możesz zrobić, to wydać kilka tysięcy złotych na buty, które będą uwierać, albo kupić zaawansowane narty, z których będziesz korzystać tylko raz w roku. Zamiast tego warto podejść do tematu strategicznie: część rzeczy kupić (bo są tanie i potrzebne), część wypożyczyć (bo są drogie i wymagają dopasowania), a część zostawić na później, kiedy już zakochasz się w tym sporcie. W tym poradniku podpowiemy, co naprawdę warto mieć od razu, czego nie opłaca się kupować na start, jak sprytnie wypożyczyć sprzęt i gdzie można nieco zaoszczędzić, nie tracąc przy tym komfortu ani bezpieczeństwa.
Bez lania śniegu konkret, lista zakupów, zimowe lifehacki. Gotowy? To pakujemy termos, bieliznę termoaktywną i ruszamy!
Na samym początku narciarskiej (lub snowboardowej) przygody warto mieć swój kask i gogle jednak wypożyczalnia to będzie Twój najlepszy przyjaciel. Dlaczego? Bo zamiast inwestować kilka tysięcy złotych w sprzęt, którego jeszcze nie umiesz nawet dobrze używać, możesz go najpierw przetestować wygodnie, taniej i bez zobowiązań. W pierwszej kolejności warto wypożyczyć narty i kijki są one dobierane indywidualnie do Twojego wzrostu, wagi i poziomu zaawansowania, więc nie ma sensu kupować ich „na oko”. Co więcej, sprzęt dla początkujących różni się od tego dla zaawansowanych jest bardziej wyrozumiały dla błędów, stabilniejszy i lżejszy w prowadzeniu. Drugim absolutnym must-rent są buty narciarskie. Tak, to najważniejszy element całego zestawu źle dobrane buty potrafią zepsuć cały wyjazd. I choć docelowo warto mieć własne (bo każdy ma inną stopę i inne potrzeby), to na początek wypożyczenie pozwoli Ci sprawdzić, które modele i twardości Ci odpowiadają. Wypożyczalnie mają dziś naprawdę przyzwoity wybór i nie wciskają „plastikowej tortury” z lat 90.
Nie zapomnij o kasku to nie fanaberia, to konieczność. We Włoszech dzieci do 18. roku życia muszą jeździć w kasku, a dorosłym też bardzo się to przyda zarówno dla bezpieczeństwa, jak i komfortu (chroni przed zimnem, wiatrem i skutkami bliskiego spotkania z lodem). Dobre wypożyczalnie oferują czyste, nowoczesne modele z regulacją i wyściółką.
Jeśli zaczynasz od snowboardu deska i buty snowboardowe to kolejne rzeczy, które warto wypożyczyć. Deski mają różną twardość, długość i profil, a początkujący potrzebują miękkiej, stabilnej konstrukcji wypożyczalnie mają modele idealnie dopasowane do nauki. To samo dotyczy butów dobrze dopasowane, miękkie i ciepłe, nie muszą być Twoje na własność.
Zawsze pytaj o sprzęt dla początkujących. Te modele są projektowane specjalnie z myślą o komforcie i wybaczaniu błędów. Nie daj się namówić na „super sportowe narty”, jeśli dopiero uczysz się skręcać. Twój kręgosłup Ci za to podziękuje.
Wypożyczanie to nie „gorszy wybór” to mądre i elastyczne podejście na start. Dzięki temu sprawdzisz, czy zimowy sport to Twoja bajka, bez rozbijania świnki-skarbonki. A jak już się zakochasz w śnieżnym szusowaniu wtedy wrócisz po własny sprzęt. Z głową!
Choć wiele elementów narciarskiego ekwipunku można z powodzeniem wypożyczyć, są takie rzeczy, które lepiej mieć od razu na własność ze względów higienicznych, praktycznych i komfortowych. Na szczycie tej listy są rękawice narciarskie. To coś, czego po prostu się nie wypożycza nikt nie chce wkładać rąk w coś, co wcześniej przeszło przez dziesięć par spoconych dłoni. Rękawice powinny być ciepłe, wodoodporne i mieć dobre mankiety chroniące przed śniegiem na start wystarczy porządny, średniej klasy model z marketu sportowego.
Skarpety narciarskie to kolejny niepozorny, ale kluczowy element. Zwykłe bawełniane skarpety? Zapomnij będziesz mieć odciski, zimne stopy i zły humor. Narciarskie skarpety są bezszwowe, odpowiednio grube, często z wzmocnieniami i odprowadzają wilgoć a kosztują tyle, co pizza z grzanym winem.
Bielizna termoaktywna, czyli warstwa bazowa to absolutny must-have. Dobrej jakości zestaw (koszulka z długim rękawem i legginsy) zapewnia ciepło, oddychalność i wygodę. Nie musi być od razu z najdroższej wełny merynosów – są dostępne świetne syntetyczne opcje, które spokojnie wystarczą na pierwsze sezony.
Kurtka i spodnie narciarskie warto mieć swoje nie tylko dlatego, że dobrze wyglądają na zdjęciach, ale przede wszystkim ze względu na dopasowanie i ochronę przed śniegiem. Nie muszą być topowych marek ani z najnowszej kolekcji ważne, by były wodoodporne, miały kieszenie, fartuchy śnieżne i nie przeciekały po godzinie. Na start? Śmiało można sięgnąć po używane second handy, Vinted czy outlety sportowe to kopalnie perełek dla początkujących.
Nie zapominaj też o goglach narciarskich. Jasne, czasem wypożyczysz, ale lepiej mieć własne. Dopasowane do Twojej twarzy, kompatybilne z kaskiem, z odpowiednim filtrem to gwarancja dobrej widoczności i ochrony oczu przed słońcem, śniegiem i wiatrem. Warto przymierzyć kilka modeli przed zakupem – i nie dać się zwieść tylko kolorowi szybki.
Szukaj sprzętu z drugiej ręki wiele osób sprzedaje rzeczy po jednym sezonie (bo zmienili rozmiar, styl jazdy albo przeszli na snowboard). Czasem można trafić na prawdziwe skarby za połowę ceny sklepowej.
Te kilka elementów kupionych na start to inwestycja w komfort i przyjemność z jazdy. Gdy nie marzniesz, nie uwiera Cię szew w bucie, a śnieg nie wpada za kołnierz dużo łatwiej pokochać zimę. A przecież o to chodzi!
Nie wszystko trzeba (ani warto!) kupować na początku narciarskiej przygody. Wręcz przeciwnie wiele rzeczy lepiej zostawić na później, gdy już upewnisz się, że zima na stoku to coś, co naprawdę pokochasz. Na pierwszym miejscu tej listy są buty narciarskie choć to kluczowy element wyposażenia, zakup własnych ma sens dopiero po kilku dniach jazdy. Dlaczego? Bo but musi być idealnie dopasowany, a początkujący często nie wiedzą jeszcze, jakiego typu but im odpowiada sztywniejszy, miększy, z jakim flexem. Po kilku testach w wypożyczalni łatwiej będzie wybrać ten właściwy model – i uniknąć inwestycji za 1500 zł w coś, co Cię będzie uwierać.
Kolejna rzecz: wszelkie technologiczne bajery, jak kask z Bluetooth, kurtka z podgrzewaniem, automatyczne podgrzewacze do rękawic czy interaktywny ekran w goglach brzmią imponująco, ale na początku najważniejsze jest, żebyś nie zjeżdżał jak bałwanek na lodzie. Najpierw skup się na nauce skrętu i opanowaniu podstaw – potem można się bawić elektroniką.
Własne narty lub deska snowboardowa? Jasne, wyglądają pięknie i dodają prestiżu na parkingu, ale naprawdę warto poczekać. Po kilku lekcjach będziesz wiedzieć, jaki styl jazdy preferujesz carving, freeride, może freestyle? Wtedy dopiero warto szukać czegoś „na lata”. Na początku lepiej testować różne modele z wypożyczalni często są świetnie przygotowane i pomagają rozwijać umiejętności.
Lawinowe ABC (czyli sonda, łopatka i detektor) to kolejna kategoria sprzętu, którą warto zostawić na znacznie później na moment, kiedy zaczniesz marzyć o freeridzie poza trasami. Na razie Twoim największym zagrożeniem będzie zgubienie rękawicy na wyciągu, nie lawina.
Sportowe zegarki z GPS, pulsometry, analizatory stylu jazdy czy czujniki do monitorowania postawy to świetne narzędzia dla zaawansowanych, którzy pracują nad techniką lub trenują profesjonalnie. Ale na pierwsze sezony? Spokojnie możesz je pominąć. I portfel Ci za to podziękuje.
Podsumowując: nie wszystko na raz! Lepiej zainwestować w komfort (rękawice, bielizna, gogle), a sprzęt i gadżety kompletować z czasem wraz ze wzrostem umiejętności i pewności, że białe szaleństwo to Twój klimat. Bo tak jak w narciarstwie z zakupami też najlepiej robić to z wyczuciem i równowagą.
Ile kosztuje rozpoczęcie przygody z narciarstwem? Odpowiedź brzmi: to zależy ale spokojnie, nie trzeba od razu sprzedawać samochodu. Jeśli wybierasz rozsądny, początkujący scenariusz, czyli wypożyczasz sprzęt i kupujesz tylko niezbędne ubrania cały budżet może zamknąć się w rozsądnych widełkach.
Wypożyczenie kompletnego sprzętu na sześć dni, czyli narty, buty, kijki i kask to koszt rzędu 400–600 zł, w zależności od regionu i klasy wypożyczalni. Czasem w pakiecie z lekcjami czy zakwaterowaniem można nawet liczyć na zniżki. Warto dopytać!
Jeśli chodzi o ubrania na szczęście nie wszystko musi być nowe i z najnowszej kolekcji. Solidna kurtka, spodnie, gogle, rękawice i bielizna termoaktywna, czyli zestaw startowy da się skompletować za 800–1200 zł, szczególnie jeśli polujesz na okazje na Vintedzie, w outletach czy second handach. Co więcej, część rzeczy jak bielizna, skarpety czy rękawice, może służyć też przy innych zimowych aktywnościach.
Buty narciarskie? Narty? Na tym etapie jeszcze nie teraz. To sprzęt, który warto dopiero przetestować i dopasować do swojego stylu jazdy i komfortu. Na pierwszym wyjeździe naprawdę bardziej opłaca się wypożyczyć niż kupić coś w ciemno.
Doliczmy jeszcze koszty ewentualnej nauki lekcja grupowa to ok. 100–150 zł za godzinę, a indywidualna nawet 200–300 zł. Ale spokojnie nie trzeba mieć trenera na każde zejście ze stoku. Wystarczą 2–3 lekcje na start, żeby złapać podstawy i jeździć samodzielnie po „oślej łączce”.
Jeśli dobrze rozplanujesz zakupy i postawisz na wypożyczenie sprzętu, pierwszy narciarski wyjazd nie musi rujnować budżetu. Za całość (sprzęt + strój + kilka lekcji) możesz zmieścić się w 1500–2000 zł – a to już poziom rozsądnej inwestycji w nową pasję, bez ryzyka, że narty po sezonie będą służyły jako stojak na kwiaty.